🎫 Najlepsi Obrońcy Świata Piłka Nożna

Piłka nożna - Zobacz tabele i rankingi w serwisie WP SportoweFakty. wyniki. quizy. Zaloguj . Zakończony . Piłka nożna . ŁKS Łódź 28 grudnia 2022. 24hfootnews.com. Boczni obrońcy z roku na rok stają się coraz istotniejszymi zawodnikami w swoich zespołach. Nawet częściej zachwycamy się ich grą ofensywną niż tym, jak grają w obronie. To też charakteryzuje zawodników, którzy znaleźli się w naszym rankingu. Braliśmy pod uwagę prawych obrońców oraz Mistrzostwa świata kobiet pomiędzy Zambia i Japonia na Eurosport. Mecz rozpoczyna się o 09:00 dnia 22 lipca 2023. i , sprawdź aktualne Tabela, , Najlepsi strzelcy oraz Triumfatorzy w Mistrzostwa świata kobiet. Fani Piłka nożna mogą czytać najświeższe nagłówki z wiadomościami, wywiady, komentarze ekspertów i oglądać powtórki. Piłka nożna dziewcząt z liceum w stanie Indiana: najlepsi obrońcy regionu Indy do obejrzenia w 2023 roku Mariusz Tylutki 6 sierpnia, 2023 IndyStar przedstawia powracające dziewczęce piłkarki do obejrzenia według pozycji, zanim w przyszłym tygodniu ujawni przedsezon 2023 ALL-USA Super Team. Gianluigi Buffon musiał uznać wyższość Manuela Neuera w naszym zestawieniu (fot. G. Wajda) Azzura zabrnęłaby w 2002 roku. A z drugiej strony jest Manuel Neuer - mistrz świata i prawdopodobnie najlepszy, choć nieuhonorowany, piłkarz mundialu w 2014 roku. Do tego brązowy medalista z RPA, do tego prekursor nowego stylu bronienia 7. Karima Benzemę. Karim Benzema był objawieniem przed bramką od czasu odejścia Cristiano Ronaldo i samotnie prowadził linię dla Realu Madryt, gdy Bale odszedł na wypożyczenie, a Hazard został kontuzjowany przez większość sezonu. Jego 25 goli utrzymało Real Madryt w ciasnej lidze hiszpańskiej. 6. Cristiano Ronaldo. Listopada 15, 2023. Piłka nożna dziewcząt ze szkół średnich 2023: oto najlepsi gracze z Newport County do obejrzenia Mariusz Tylutki 11 września, 2023 Nasza lista zawodniczek, które warto obserwować w piłce nożnej dziewcząt, obejmuje strzelców, dystrybutorów i obrońców. Na mundialu w RPA algierska reprezentacja grała w grupie C razem ze Stanami Zjednoczonymi, Anglią i Słowenią. Po bezbramkowym remisie z Anglikami przyszły dwie porażki (ze Słowenią i USA po 0:1). Algierczycy pożegnali się więc z turniejem już po fazie grupowej. Strona główna » Piłka nożna » Hiszpania 1 liga Anglia Ekstraklasa EURO 2024 Francja Hiszpania Inne kraje Inne ligi zagraniczne Liga Europy Liga Konferencji Liga Mistrzów Mistrzostwa Świata 2022 Niemcy Niższe ligi Puchar Polski Reprezentacja Polski Transfery Włochy » Najlepsi obrońcy świata? Jules Kounde już dołącza do tego grona q3kDD. Już teraz jest jednym z najlepszych obrońców w hiszpańskiej Primera Division. Ale wydaje się, że do własnego sufitu jeszcze sporo mu brakuje. Jules Kounde na karku ma ledwie 22 lata, a interesują się nim właściwie wszystkie największe kluby Europy. W Sevilli stał się jednym z jej najważniejszych graczy i przymierzany jest do gry na środku obrony w kadrze Francji. To historia o tym, jak do tego doszedł. Dlaczego kiedyś kopał… matkę i dlaczego ona kopała jego? Jak to się stało, że Sevilla wydała na niego rekordową w swojej historii kwotę? Co sprawia, że debiut w Bordeaux uważa za katastrofę? Jakie swoje wady sam opisuje dziennikarzom? Czemu często zwracano mu uwagę na wzrost? I wreszcie – co sprawia, że jest tak znakomitym obrońcą?Kim jest Jules Kounde?Jules Kounde już teraz wydaje się piłkarzem, który wyrasta nad swój klub. A że ten klub to Sevilla – uznana europejska marka, a przy tym drużyna regularnie pokazująca się ze świetnej strony w Europie – to wiele nam to mówi. Jeszcze w 2018 roku Francuz był wchodzącym do seniorskiej piłki żółtodziobem. Dziś na radarze mają go niemal wszystkie największe kluby Europy, chcące wzmocnić swoją już latem Kounde mógł z Sevilli odejść. Ofertę złożył za niego, szukający środkowego obrońcy, Manchester City. – Zainteresowanie takiego klubu to zawsze dobra sprawa, ale na dziś gram w Sevilli i jestem spokojny. Mam szczęście, że jestem w klubie, który rywalizuje na dobrym poziomie. Mamy fantastyczną grupę piłkarzy i ludzi. City nie było złą opcją, ale zawsze mówiłem Monchiemu [dyrektor sportowy Sevilli – przyp. red.], że niczego nie będę wymuszać – mówił Kounde mediom. I ostatecznie do transferu nie doszło, a Pep Guardiola ściągnął do Anglii Rubena Diasa. Czego zresztą też chyba nie mimo faktu, że City z grona klubów zainteresowanych prawdopodobnie odpada, lista tychże pozostaje naprawdę konkretna. Czwórka, którą wymienia się najczęściej to Real Madryt, Barcelona, Manchester United i PSG. Paryżanie zapewne chętnie widzieliby Francuza u siebie tym bardziej, że ten urodził się właśnie w tym mieście. United i Barcelona swoje problemy z defensywą mają, nie dziwi więc, że interesują się Julesem. Zwłaszcza Barca, w której regularnie zawodzą rodacy Kounde – Samuel Umtiti i Clement Lenglet – powinna mieć tego gościa na WYGRA DZIŚ W PAMPELUNIE? KURS W TOTALBETProblemem będą tu pieniądze, zresztą każdy klub będzie musiał na nie uważać. Jules powinien kosztować zainteresowanych co najmniej 70 milionów euro (o jego klauzuli pisze się raz, że wynosi tyle, a czasem, że nawet 90 milionów). W czasach koronawirusa to naprawdę sporo. Tyle że, oczywiście, to zapłata za naprawdę sporą piłkarską jakość, którą Jules demonstruje już nie tylko w lidze czy Lidze Europy (którą wraz z Sevillą wygrał w poprzednim sezonie), ale też w Lidze Mistrzów. Zresztą już teraz porównuje się go do wielu czołowych obrońców świata – w tym Sergio też zainteresowanie Realu. Coraz więcej mówi się bowiem o tym, że kapitan Królewskich z klubu odejdzie, a David Alaba (którego transfer wciąż zresztą nie jest finalnie ogłoszony) sam tej luki nie załata. Kounde miałby tu być rozwiązaniem, choć dodać trzeba, że trochę go od Hiszpana różni – gra choćby po prawej stronie środka obrony, nie po lewej, jak Ramos. On sam wymienia jednak Sergio Ramosa jako jednego z idoli, obok Raphaela Varane’a czy Thiago zestaw defensorów, co? Cóż, Jules Kounde z pewnością ma potencjał, by nawiązać do ich gry oraz Francuz został sprowadzony do Sevilli, wielu zastanawiało się, czy ta nie wydała zbyt dużo pieniędzy (25 milionów euro, najdroższy transfer w historii klubu). – Myślicie, że to drogo? Porozmawiamy ponownie za dwa lata – powiedział wtedy Monchi. Dwa lata miną za kilka miesięcy. I wydaje się, że rozmowa ta będzie dotyczyć kwot co najmniej trzy razy wszystko zaczęło się w rodzinie, która futbolu raczej nie nie lubiła piłkiJules miał sześć lat, gdy zaczął grać w piłkę. Nie w Paryżu, bo z tego wraz z matką wyprowadził się, gdy jeszcze nawet nie chodził do przedszkola. Pierwsze treningi zaliczał w Fraternelle, klubie z Landiras, małej miejscowości oddalonej od Bordeaux o jakieś 40 minut jazdy. To tam grał przez pięć lat, potem – wciąż w tej samej okolicy – przeniósł się do Cerez, lepszego klubu, gdzie spędził dwa lata. Później było jeszcze La Brede i w końcu juniorzy Girondins Bordeaux.– Jaki wtedy byłem? Taki, jak zawsze: skryty, nieśmiały chłopak, który potrzebuje czasu, by komuś zaufać. Lubiłem się jednak śmiać, docinać i żartować z siebie. Przede wszystkim zawsze kochałem piłkę nożną – mówił. Pamięta też, że zawsze się dobrze uczył, choć potrafił wejść w poważne konflikty z nauczycielami, bo za młodu niekoniecznie panował nad emocjami. Wszystkie te przypadki rozwiązywała matka Julesa, której – jak sam przyznaje – zawdzięcza niemal wszystko. Nie tylko przymuszanie go do edukacji (którą zresztą lubił), choć jeszcze przy okazji przejścia syna do Bordeaux jedną z pierwszych rzeczy, o którą pani Kounde zapytała, było podejście klubu do nauki, nie piłki zresztą nie lubiła. – W mojej rodzinie, to paradoks, nikt tak naprawdę nie lubił piłki. Ja sam grałem też przez jakiś czas w tenisa, ale w końcu musiałem wybrać. Pamiętam, że oglądałem futbol w telewizji niemal bez przerwy. Kiedy byłem mały i leciała Liga Mistrzów, to mogłem oglądać pierwszą połowę, potem musiałem iść spać. Moja mama zresztą naprawdę nie lubiła piłki. Ale przychodziła oglądać moje mecze. Czy padało, czy wiało – była tam. Zabierała mnie wszędzie, ale poza tym nie oglądała meczów. I nagle coś się zmieniło. Zaczęła oglądać więcej spotkań ode mnie. (śmiech) Naprawdę! – wspominał Kounde w Bordeaux. Fot. NewspixMama, jak mówi, zawsze go wspierała. Szczególne wspomnienie, jakie dla dziennikarzy odnalazł w pamięci, to jego niechęć do przegrywania. Gdy miał jakieś osiem, może dziewięć lat, po każdej porażce – a grał w drużynie, która regularnie traciła po kilka bramek w meczu – dostawał wręcz szału, który wyładowywał na matce. Nie odzywał się do niej, a jeśli już, to krzyczał i był złośliwy. Ba, potrafił ją nawet kopać. Ta w końcu poszła do psychiatry, a ten poradził, by… kopnęła go w odpowiedzi, bo wtedy Jules się uspokoi. że po matce ma kilka ważnych cech. Że dzięki niej szybciej dorósł, że nauczyła go, jak ważne jest, by ciężko pracował, że poznał, co znaczy odpowiedzialność. – To dzięki niej dziś jestem w tym miejscu, w którym jestem. Jej obecność i wsparcie pomogły mi. Oboje jesteśmy uparci i ambitni. Choć ona nie jest karierowiczką, ja raczej tak – trafił do rezerw Bordeaux, wsparcie matki w naturalny sposób się zmniejszyło, choć wciąż była obecna i ważna w jego życiu. Jules poszedł uczyć się w prywatnej szkole, na lekcjach organizowanych przez klub, a dużą rolę w jego wychowaniu zaczęli odgrywać trenerzy. Do Girondinsu dostał się zresztą nieco okrężną drogą. Jednych testów nie przeszedł, bo uraz sprawił, że nie mógł wystąpić w ostatnich spotkaniach. Grał jednak później w okolicznych rozgrywkach, gdzie wypatrzył go Yannick Stopyra, który potem sprowadził go do się okazało – nikt w Girondinsie nie żałował tego ruchu. Choć bywały momenty, że nie można było być tego było lekkoCharakter nie ułatwiał Julesowi przebijania się. Jego skrytość i nieśmiałość sprawiały, że w nowym miejscu początkowo zawsze miał problemy. Ale równocześnie posiadał wystarczająco wiele talentu, by ostatecznie się przebić. – Po trochu, wraz z Jeanem-Lukiem, moim pierwszym trenerem w Girondinsie, udało nam się przełamać moją nieśmiałość. Prosił mnie, bym mówił więcej, częściej się odzywał. To było istotne i na boisku, i poza nim. Piłkarz, który nie komunikuje się z kolegami, ma problem. Choć, szczerze, to był długi proces. Gdzieś po roku było już lepiej – wspominał same w sobie jednak uwielbiał. Podobnie jak mecze. Rozwijał się piłkarsko, wreszcie grał w klubie z francuskiej czołówki, a trenerzy potrafili go nauczyć tego, co na środku obrony najważniejsze – rozumienia taktyki, przewidywania zachowań rywali, ustawiania się. Kounde chłonął tę wiedzę i wkrótce stał się podstawowym zawodnikiem juniorskich ekip Girondinsu. Zresztą bardzo mocnych, bo roczniki 1998/99 były dumą tego klubu. W kategorii U-19 Jules zdobył nawet mistrzostwo kraju, zaczął też nosić opaskę wiadomo, nie zawsze było różowo. Najgorszym momentem jaki Francuz pamięta, był okres, gdy znajdował się w zawieszeniu pomiędzy grą w juniorach a pierwszą drużyną. W tych pierwszych występował w meczach, w drugich trenował. Testowano go też wtedy na prawej obronie.– Zawsze trenowałem na środku, a trener nagle chciał mnie przestawić na prawą stronę. Myślałem, że to zły pomysł. Pamiętam, że raz na treningu próbowaliśmy dośrodkowań do napastników, to była katastrofa. (śmiech) Wszystkie dograłem źle. Gdy trening się skończył, byłem załamany. Powiedziałem agentowi, że dłużej tego nie zniosę, zastanawiałem się, czemu zmuszają mnie do gry na prawej obronie, gdy nigdy tam nie trenowałem. Agent zapytał: „Chcesz grać na środku w juniorach, czy na prawej stronie wśród seniorów?”. Powiedziałem, że to drugie. Od tego momentu inaczej na to patrzyłem – jednak pozostał na środku, choć przez jakiś czas jego przyszłość nie była pewna. Jego koledzy podpisywali już pierwsze profesjonalne kontrakty, on wciąż miał roczny, „rozwojowy”. Sam mówił, że nigdy nie był tym zawodnikiem, na którym w pierwszej kolejności skupiała się uwaga. To zaczęło się zmieniać, gdy dostał opaskę kapitana. Więcej osób go dostrzegło. I w końcu otrzymał swoją prawdziwą szansę w pierwszym katastrofy do rekordu– Kounde, mimo młodego wieku, od samego początku imponował mentalnością. Koledzy z drużyny mówili, że Jules nigdy nie miał dość treningów, co przełożyło się na jego szybki rozwój. Wparował do pierwszego składu jeszcze za kadencji Jocelyna Gourvenneca i wygryzł ze składu bardziej doświadczonych Igora Lewczuka i Paula Baysse. Bordeaux w lidze spisywało się rozczarowująco, Kounde był jednak tym, na którym warto było zawiesić oko. Na boisku emanował pewnością siebie, swoją atletycznością, techniką, a także szybkością. Potrafił rozegrać piłkę do przodu, a także podłączyć się do akcji ofensywnych swojej drużyny. Jeśli włączylibyśmy kompilację jego najlepszych momentów w Bordeaux, to byłoby w niej wszystko – począwszy od długich przerzutów do skrzydłowych, strzałów z dystansu, aż po efektowne parady w obronie i umiejętność gry jeden na jeden – mówi Paweł Łopienski, redaktor Le Ballon, magazynu poświęconego Ligue polega na tym, że debiut Julesa w pierwszej ekipie Żyrondystów zakończył się blamażem. Nie jego, a całego klubu. Girondins pojechał wtedy do Granville na spotkanie 1/32 finału Pucharu Francji. Miejscowa ekipa grała wówczas na czwartym poziomie rozgrywek. Pokonała jednak pierwszoligowego rywala 2:1. Kounde nie mógł wymyślić sobie gorszego debiutu.– Ten mecz zostanie w mojej głowie na zawsze. Nie dlatego, że zagrałem beznadziejny mecz. Zebraliśmy wtedy czerwone kartki, wyeliminowali nas. Taka jest piłka. Trener czuł, że jestem gotowy i dał mi szansę. Sam też wiedziałem, że jestem gotów na grę w pierwszym zespole – mówił. I choć u niektórych takie spotkanie mogłoby zasiać spore wątpliwości co do umiejętności debiutanta, to Jules dostał więcej szans, wobec plagi kontuzji, jaka nawiedziła Żyrondystów. Okazji nie w całej lidze dał się poznać jako wielki talent. Bordeaux przechodziło wówczas przez naprawdę trudny okres, ale Jules się wyróżniał nawet, gdy jego ekipa traciła kolejne bramki. – Czy spodziewałem się, że wszystko pójdzie tak szybko? Nie. Takich rzeczy nigdy się nie spodziewasz. Wiedziałem, że zagrałem dobry mecz czy dwa i trener musiał na mnie stawiać, bo nie miał innych opcji. Myślałem jednak, że gdy wrócą kontuzjowani, to oni będą grać. Tak się jednak nie stało. Wkrótce mieliśmy nowego trenera, który też mi zaufał – wspominał Gustavo Poyeta – bo o nim mowa – okazało się dla Julesa niezwykle istotne. Wiara trenera w umiejętności młodego zawodnika sprawiła, że ten zaczął rozwijać się jeszcze szybciej. Poyet chciał, żeby Girondins grał odważnie, uczył Kounde, jak ten ma rozgrywać piłkę, zachęcał do podejmowania ryzyka. Ożywił zespół, który przeżywał kryzys. Choć chyba jeszcze ważniejszy stał się dla niego Ricardo Gomes. To on prowadził go przez większość drugiego sezonu, gdy Jules stawał się jedną z młodych gwiazd ligi.– Ricardo dał mi nową wizję tego, jak grać w obronie. Sam był obrońcą, więc dzielił się ze mną swoim doświadczeniem i życiem. Chciał, żebym cały czas był skupiony. Żebym grał twardo i agresywnie, bo widział, że czasem wręcz o tym zapominałem. Ricardo wprowadził u mnie pewien defensywny rygor. A Paulo Sousa, który przyszedł później, go utrzymał – mówił i jego uwagi były ważne, bo Jules – spokojny i opanowany z natury – czasem podobnie prezentował się na boisku. To gość, który lubi czystą grę, woli odpowiednio się ustawić i zmusić rywala do błędu, niż włożyć nogę i w ten sposób próbować odebrać piłkę. Ricardo nauczył go, że obie drogi są równie dobre, ważny jest bowiem Julesa pod wodzą każdego z tych trenerów był widoczny gołym okiem. Jego statystyki też o tym świadczyły – w większości tych istotnych dla defensora znajdował się w czołówce ligi. A miał wtedy przecież 20 lat i grał w drużynie, która w tyłach miewała sporo problemów. Jak mu się to udało? – Mnóstwo pracy. Trzeba niezmiennie siebie kwestionować, nawet, gdy sprawy idą dobrze. Nie można się zachłysnąć, ważne jest utrzymanie chłodnej głowy. Sam zawsze śledziłem Girondins, szalone było dla mnie to, że zacząłem grać w jego pierwszym zespole. Gdy byłem mały, chodziłem na stadion i marzyłem, że kiedyś na nim zagram. Gdy dano mi szansę, byłem tej gry niesamowicie głodny – głodny, że wkrótce przerósł klub. I za 25 milionów powędrował meczów w pierwszym zespole Girondinsu wystarczyło, żeby Julesem zainteresowały się większe kluby. Podobno chciał go Arsenal, ale ostatecznie trafił do – świetnie zresztą zorientowanej w rynku francuskim – Sevilli. Monchi, jak już wspomnieliśmy, od początku widział w nim kogoś, kto najpierw wzmocni sam zespół, a potem poprawi sytuację finansową klubu. Jak na razie ta prognoza się sprawdza. Prawda jest jednak taka, że nie tylko Sevilla skorzystała na jego transferze, ale równocześnie sam Kounde prawdopodobnie nie mógł wymarzyć sobie lepszego miejsca na rozwój.– Zawsze chciałem wspiąć się na wyższy poziom. Miałem z tyłu głowy to, że cała moja kariera będzie prowadzona poprzez moje sportowe wybory. Zawsze pytałem siebie: „Co pomoże stać mi się lepszym piłkarzem?”. Kiedy opuszczałem Bordeaux, był to bardzo dobrze przemyślany wybór. Sevilla była idealnym klubem na kolejny krok. Myślę też, że La Liga jest bardziej konkurencyjna niż Ligue 1. Do tego piłkarze, którzy przychodzą z L1 zwykle osiągają w Sevilli sukces, a klub pokazał, że zależy mu na ściągnięciu mnie – wspominał czym nie powiedział, to osoba kolejnego trenera – Julena Lopeteguiego. Pod jego wodzą ekipa z Andaluzji zaczęła grać znakomicie poukładaną taktycznie piłkę. Organizacja defensywy w Sevilli stoi dziś na najwyższym poziomie. Dowód? Ledwie 16 straconych bramek w 22 spotkaniach ligowych. Tylko Atletico ma lepszą średnią (też 16 goli, ale w 23 meczach). Kounde jest w tym kluczowy, podobnie jak był niezwykle istotny w wygraniu Ligi Europy w poprzednim sezonie czy też awansie hiszpańskiej ekipy do 1/8 finału Ligi Mistrzów w obecnych rozgrywkach. Tam co prawda pierwszy mecz z Borussią Dortmund Andaluzyjczykom nie wyszedł, ale pozostaje jeszcze w Sevilli Francuz na początku nie miał jednak łatwo. Wspominał, że potrzebował czasu na zaadaptowanie się, bo gra toczyła się szybciej, na większej intensywności, nowe otoczenie znów okazywało się pewną przeszkodą, a do tego mecze były znacznie bardziej techniczne, rozgrywane z większą piłkarską jakością. Widział to już na treningach, gdy początkowo nie nadążał za kolegami. Ale jego chęć rozwoju szybko pozwoliła mu nadrobić braki – w Hiszpanii stał się obrońcą silniejszym, szybszym i nawet skuteczniejszym w swoich interwencjach. Również tych w powietrzu, a to nie takie oczywiste, bo mierzy niespełna 180 centymetrów (według oficjalnych danych, sam mówi, że 181).– Nie sądzę, by to był problem. Prawdą jest, że środkowi obrońcy zwykle są wyżsi, często mi powtarzano, że wzrost będzie dla mnie problemem. Zawsze starałem się to jednak rekompensować swoją techniką i umiejętnością odbioru piłki. Skoncentrowałem się na tym. Oczywistym jest, że czasem w powietrzu mam problemy, ale zawsze miałem dobre wyczucie chwili. Lubię grać głową, skaczę wysoko. Wygrywam więcej pojedynków główkowych niż Sergio Ramos, bo na niego nikt nie próbuje grać długich piłek. W moim przypadku rywale próbują wykorzystać mój wzrost. Czuję to – słowa potwierdzają kolejne mecze. W powietrzu gra znakomicie. Idealnie czuje moment do wyskoku, potrafi wzbić się ponad rywali. Również w ofensywie. Choć bramek jeszcze zbyt wielu nie zdobywa, to do sytuacji dochodzi często i wydaje się tylko kwestią czasu, gdy i z przodu będzie regularnie coś dorzucać. Inna sprawa, że potrafi to robić nie tylko w ten sposób – jedną z akcji ostatniego miesiąca w Hiszpanii stał się jego rajd, po którym trafił do siatki w pucharowym starciu z Barceloną. Kounde zachował się tam nie jak środkowy obrońca, a rasowy zawodnik z ofensywnej formacji, regularnie stający przed takimi okazjami (to zresztą tłumaczy, czemu w Sevilli nadano mu pseudonim… Cafu). Potem mówił, że czasem ćwiczy strzały na treningach. Wtedy się to Sevilli Kounde niezmiennie się rozwija, staje się lepszym piłkarzem. Sam mówi, że to w dużej mierze zasługa trenera. – Jest blisko piłkarzy, daje sporo rad i jest bardzo wymagający. Dokładnie przygotowuje siebie i nas do meczów. Wskazuje na to, jak gra przeciwnik, jak będzie nas atakować, jak my będziemy to robić – to wszystko jest precyzyjnie określone. Wiele rzeczy zmienia się z meczu na mecz. Zwykle staramy się posiadać piłkę, ale na niektóre zespoły to za mało. Staramy się zmieniać naszą grę. Pod względem taktycznym wykonujemy mnóstwo pracy – wszystko to chłonie. To widać po każdym jego spotkaniu. W porównaniu do gościa, który przychodził do klubu, jest już znacznie lepszym piłkarzem. Skuteczniejszym w interwencjach, lepiej się ustawiającym, świetnie rozumiejącym grę pod kątem taktycznym, dobrze rozprowadzającym piłkę (choć czasem zarzuca mu się, że korzysta głównie z łatwych opcji, to jednak notuje bardzo mało strat). Nie boi się grać z piłką przy nodze, nie boi też akcji jeden na jednego.– Julen Lopetegui otoczył Koundego specjalną opieką, a to przyniosło skutki. Współpraca ze starszym Diego Carlosem (przyszedł w tym samym momencie, tyle że z Nantes) bardzo pomogła Kounde’owi, który w obliczu agresywnej gry kolegi zrezygnował z wykonywania tylu wślizgów, czekając na bardziej odpowiedni moment do zabrania piłki przeciwnikowi. O Julesie mówi się obecnie, że jest obrońcą, jakiego pragnąłby każdy topowy zespół w Europie. Trudno się nie zgodzić, bo w krótkim czasie poprawił się w niemal każdym elemencie – jest szybki, uzdolniony technicznie, bardzo dobry z piłką przy nodze. Gdyby był nieco wyższy, byłby prawdziwym ideałem. Kounde stał się idealnym przykładem defensywnego rozgrywającego, udowadniając, że środkowi obrońcy mogą być równie zadowalający w kreowaniu gry co piłkarze występujący wyżej na boisku – mówi trudno się z takim postawieniem sprawy nie zgodzić. Tym bardziej, że widzi to cała piłkarska czekająKounde przezwyciężył wszystkie trudności, jakie napotkał po drodze. Przetrwał trudniejsze okresy w Bordeaux i Sevilli, w obu klubach szybko stając się kluczowym zawodnikiem. Aktualnie trudno wyobrazić sobie jedenastkę Andaluzyjczyków bez jego obecności. W tym sezonie opuścił tylko kilka meczów i to większość z powodu siły wyższej – miał pozytywny wynik testu na COVID-19. Sevilla w tyłach opiera się w dużej mierze na nim, a Jules jej nie oczywiście, to nie tak, że już nie ma wad. Ma, ale – co znakomicie świadczy o jego inteligencji i dojrzałości, które często wymienia się jako jego największą zaletę – sam je dostrzega. – Moje braki? Powiedziałbym, że przede wszystkim chwilowe dziury w koncentracji. Potrafię się zdekoncentrować na krótką chwilę. To problem dla obrońcy, którego w tym krótkim momencie może zgubić napastnik. Taktycznie, jeśli chodzi o ustawienie się, też mógłbym się jeszcze nieco poprawić. Czasem taki brak uda mi się nadrobić, bo jestem szybki i mam dobry zmysł przewidywania. Wiem jednak, że nie zawsze jestem w odpowiednim miejscu. To przez to, że nasza taktyka, plan na spotkanie, zmienia się z meczu na mecz. Muszę się do tego lepiej adaptować. Technicznie z kolei mógłbym częściej korzystać z długich podań, muszę to robić i je poprawić – tak naprawdę to cała lista, jaką zwykle się wymienia, gdy mowa o zarzutach wobec Julesa. Gość w wieku 22 lat już jest bliski bycia obrońcą kompletnym, a w dodatku zdaje sobie sprawę z własnych braków. Brzmi dobrze? Oczywiście, że brzmi dobrze. A że trochę brakuje mu wzrostu? Fabio Cannavaro też wysoki nie był. Jeśli Kounde potrafi ten brak nadrobić – a na razie pokazuje, że potrafi – tym lepiej dla niego. Tak naprawdę pytaniem jest nie „czy Jules trafi latem do którejś z potęg?”, a „do której?”.Trudno wskazać najlepszy klub dla Francuza, bo tak naprawdę wydaje się, że sprawdziłby się wszędzie. W Realu bardzo chciałby go Zinedine Zidane, ale nie wiadomo, czy po sezonie nadal będzie trenerem Królewskich (zarząd z kolei wolałby Pau Torresa, innego z topowych obrońców La Ligi, który w dodatku powinien być tańszy, a w kadrze gra z Ramosem i mógłby stać się jego następcą). W Manchesterze United czy Barcelonie niezmiennie mają problemy z defensywą, ale oba te kierunki na ten moment są stosunkowo niepewne, patrząc czysto piłkarsko. Możliwe, że osobą Francuza zainteresuje się Liverpool, którego defensorzy łamią się ostatnio częściej niż opłatki w święta. Teoretycznie jednak to PSG – o ile faktycznie chciałoby Kounde – powinno stać na pole position do jego zatrudnienia. Bo ma pieniądze, możliwości, a w lidze niezmiennie jest faworytem do zdobycia pewne jest więc, że latem Jules trafi do którejś z europejskich potęg. A możliwe, że i do dwóch. Wydaje się, że już za niedługo powinien bowiem zaliczyć debiut w kadrze, a może nawet myśleć o występie na Euro. – Trudno, żeby w obliczu tak wysokiej formy zawodnika, lubiący doceniać młodych zasługujących na szansę Didier Deschamps, nie pomyślał o Julesie. Zresztą, 22-latek w poprzednim roku spisywał się świetnie w młodzieżówce, opuszczając zaledwie jedno spotkanie kadry U-21, więc w sztabie na pewno mają go na radarze. Rywalizacja na jego pozycji jest jednak spora, ale faktem jest też, że daleko od znakomitej formy znajdują się tacy piłkarze jak Samuel Umtiti, Raphael Varane czy Clement Lenglet. Do podstawowego składu na pewno byłoby Julesowi daleko, ale nikt nad Sekwaną nie byłby zaskoczony pierwszym, aczkolwiek w pełni zasłużonym powołaniem do seniorskiej kadry – twierdzi Kounde mówi, że jego celem – choć będzie trudno – są właśnie mistrzostwa Europy i igrzyska olimpijskie. Ta druga impreza to, oczywiście, znacznie bardziej realna wizja. Niemniej, to Euro go napędza, motywuje do pracy. Choć rywalizacja w kadrze Francji będzie, oczywiście, ogromna. Poza wymienionymi już zawodnikami grać na środku obrony może tam choćby Dayot Upamecano (już podpisany przez Bayern Monachium), rówieśnik Julesa. Francja głębię składu ma na ten moment po prostu Deschamps jednak Kounde obserwuje, sam to przyznawał. I myśli o tym, by gracza Sevilli w kadrze wypróbować. A ten tylko czeka na swoją szansę. Do tej pory zawsze, gdy gdzieś taką dostawał, sprawdzał się znakomicie. Latem może otrzymać kolejne – w kadrze i wielkim klubie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Jules Kounde już za niedługo będzie jednym z najlepszych obrońców świata. SEBASTIAN WARZECHA Fot. Newspix Start Piłka nożna PKO Ekstraklasa Bramkostrzelni obrońcy. Oto najlepsi piłkarze 28. kolejki w PKO Ekstraklasie Ekstraklasa I liga Inne rozgrywki w PL Futsal Ekstraklasa II liga III liga Superpuchar Polski Puchar Polski Młoda Ekstraklasa Puchar Ekstraklasy Reprezentacje PZPN Pierwsza reprezentacja El. MŚ 2018 U-21 Reprezentacje młodzieżowe Reprezentacje kobiet Reprezentacje futsalu Ranking FIFA mężczyzn Ranking FIFA kobiet Kadra seniorów Eliminacje MŚ 2022 Futsal Liga Mistrzów Liga Europy Bundesliga Premier League Primera Division Serie A Ligue 1 Piłka w Europie Anglia Hiszpania Niemcy Włochy Francja Turcja Cypr Grecja Holandia Belgia Polacy za granicą Piłka na świecie Argentyna Brazylia Puchar Konfederacji Puchar Narodów Afryki Więcej SportoweFakty Piłka nożna Żużel Siatkówka Sporty walki Piłka ręczna Koszykówka Tenis Moto Zimowe SportowyBar Inne Futsal Esport LA Alpinizm Hokej Igrzyska Kajakarstwo Kolarstwo Kolarstwo górskie LFA NFL Pływanie Rugby Snooker Szermierka Tenis stołowy Wioślarstwo Wokół sportu Żeglarstwo Najlepszy lewy obrońca na świecie na chwilę obecną wg ciebie ? (piłka nożna) 1. Philipp Lahm 2. Jordi Alba 3. Ashley Cole 4. Fabio Coentrao 5. Patrice Evra 6. INNY - komentarz Komentarze Pique tak-środkowy, ale Puyol woli grać na pozycji lewego obrońcy, tak grał z początku kariery i wypowiada się że tak by wolał. Ale Bale to nie obrońca ;X Gareth Bale Tigero. odpowiedział(a) o 10:04: Marcelo bądź Lahm. Marcelo Puyol i Pique są środkowymi obrońcami ! Puyol and Pique . MMM:)xxxd odpowiedział(a) o 21:27: Cole najlepszy

najlepsi obrońcy świata piłka nożna